Ikony Trojca Swieta

 NIEDZIELA ZWYKŁA 16.

GOŚCINNOŚĆ PRZYJĘŁA GO W SWOIM DOMU

Dzisiejsza liturgia Słowa to nauka gościnności, to uczenie nas umiejętności rozpoznawania i przyjmowania Pana Boga w nasze życie…

 „Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia…” – a on udzielił mu gościnności…

 

(Kopia wizerunku ikony - Trójca Święta. Andriej Rublow).

 Ewangelia również opisuje nam, że Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu…”

Moi drodzy!

Opowiedziana, w tym fragmencie Pisma Świętego historia jest niezwykłą lekcją tego, że człowiek może przyjąć Boga, …

Jednak zwróćmy uwagę, że to Bóg wybiera czas i moment przyjścia. Bóg przychodząc do Abrahama „wybrał najgorętszą porę dnia”.

Czyli Bóg przychodzi do człowieka w czasie bardzo niekorzystnym dla niego, ponieważ upał często działa na nas osłabiająco, demotywująco.

Niestety, jakże często nie rozumiejąc tego – człowiek narzeka, że Boga nie ma przy nim wtedy, gdy dzieje się przy nim coś złego…

Przykład dzisiejszego Słowa mówi nam, że właśnie wtedy, gdy sytuacja jest niekorzystna dla człowieka, wówczas Bóg przychodzi do nas.

Ale pytanie, czy my potrafimy wówczas rozpoznać Boga, czy potrafimy ugościć Go, czy potrafimy wsłuchać się w to, co ma nam do powiedzenia…

Moi drodzy!

Ważne jest i to, aby zauważyć zgodność osób w podejmowaniu gości. Abraham, jego żona Sara, słudzy i domownicy … wszyscy wspólnie troszczą się o godne pojęcie przybyłych gości…

Natomiast w Ewangelii jest opisana sytuacja gdzie nie ma zgodności i jednomyślności w sposobie przyjmowania Jezusa.

Zauważamy napięcie między siostrami. To napięcie też jest swoistą „gorącą, niewłaściwą porą dnia”, … bo był to czas, w którym „Marta uwijała się około rozmaitych posług” – czyli była zajęta… była rozdrażniona, bo tu „gość w dom …”, a ona ma tyle zajęć… „uwijania się koło rozmaitych posług”.

Po co siadać do stołu z gościem, po co słuchać, dyskutować z nim…, trzeba działać, robić cokolwiek, byle robić… Nie ma czasu na wspólną obecność …

W centrum tego napięcia jest wspólny czas spędzony z Jezusem, w Jego bliskości, czas przeznaczony na słuchanie, rozmowę, … można nawet rzec, że jest to czas modlitwy, adoracji, obecności.

Moi drodzy!

Zazwyczaj jesteśmy gościnni, ale mamy też czasami wiele problemów z gościnnością. Bo często goście przychodzą do nas – jak uważamy „w niestosownej porze dnia i chwili”…

Rodzi się pytanie … na czym polega istota gościnności… na czym polega istota właściwego przyjęcia Pana Boga, Pana Jezusa…

Niech naszą osobistą, życiową odpowiedzią na to pytanie będzie refleksja nad tym, „jak my spotykamy się z Jezusem, jak my przyjmujemy Jezusa…, czy w momencie Jego przyjęcia i po przyjęciu wchodzimy w dialog z Jezusem, czy próbujemy w modlitwie usłyszeć to, co On nam chce powiedzieć…”

Jakże często, gdy roznosimy Komunię spotykamy się z sytuacją, że z jednej strony… ludzie chcą przyjąć Jezusa, ale potem natychmiast łapią gazetę, książkę, komórkę, telefon … i prowadzą wymianę słowa, dialog – ale nie z Jezusem, którego przyjęli, ale z kimś innym, z domownikami…

Domownicy, znajomi, ci, z którymi rozmawiamy telefonicznie, oni są ważni i rozmowa z nimi też jest bardzo potrzebna, … ale w tym momencie... przyjmowania Komunii, przyjmowania Jezusa, to Jezus powinien być najważniejszy.

Moi drodzy!

Jest opisana taka historia z życia szpitalnego… Pani pielęgniarka uspakaja przed operacją 7-letnią dziewczynkę:

„Nie bój się! Dostaniesz kilka kropelek lekarstwa i zaśniesz. A kiedy się obudzisz będziesz całkiem zdrowa. Proszę Pani – odpowiada dziecko – my się w domu, przed snem z mamusią i tatusiem modlimy. Dziewczynka w tym momencie… klęka i modli się…. Lekarz, który dyskretnie obserwuje sytuację ma łzy w oczach. Po operacji mówi, że od 25 lat nie miał tak udanej operacji”.

Przeciwnicy modlitwy, rozmowy w Bogiem, obecności adoracyjnej przed Jezusem wystawionym w Najświętszym Sakramencie powiedzą, że jest ona bezsensowna i bezproduktywna…. Bo przecież nie mamy czasu, bo nieustannie „uwijamy się wokół rozmaitych posług”.

A Św. Benedykt z Nursji – którego w liturgii wspominaliśmy w miniony poniedziałek – żył zasadą: "Ora et labora", czyli módl się i pracuj. I te słowa stały się mottem i dewizą przewodnią ludzi, którzy budowali cywilizację, kulturę europejską, z której do dziś korzystamy.

Jan Paweł II mawiał, że: "Jedna chwila spędzona na adoracji ma większą moc oddziaływania apostolskiego aniżeli cała działalność zewnętrzna".

Jakże często mówimy, że nie mamy czasu na modlitwę, na spotkanie z Bogiem… zasłaniając się wielością różnych obowiązków, a potem dziwimy się, dlaczego tak mizerne są owoce naszych działań.

Nie da się w życiu wiecznie gonić od rana do nocy na najwyższych obrotach. Bo kiedyś coś w człowieku pęknie. I wtedy wyjdzie z niego zmęczenie, samotność, poczucie niesprawiedliwego podziału roboty, wściekłość na cały świat. Skąd my to znamy?

Moi drodzy!

Dzisiejsza Aklamacja przed Ewangelią – to modlitewne wołanie (Dz 16,14b) – „Otwórz, Panie, nasze serca, abyśmy uważnie słuchali słów Syna Twojego”. I jest to preludium do istoty gościnności… do zasłuchania się w Słowo.

A Eucharystia, w której uczestniczymy jest najlepszą szkołą gościnności. Sam Jezus zaprasza nas, abyśmy obficie czerpali ze stołu Bożego słowa i stołu Eucharystii.

Andriej Rublow namalował niezwykle piękną ikonę. Jest ona zatytułowana „Bóg w gościnie u Abrahama”. Stanowi ona ilustrację do dzisiejszego pierwszego czytania… Ale też niesie pewne przesłanie…

Na tej ikonie widać trzy postaci – Osoby Boskie, zasiadające przy stole. Trwają one w jakimś szczególnym zamyśleniu, jakby jeszcze na kogoś czekały...

Patrzący na ikonęzaczynamy w pewnym momencie odkrywać rzekome jej braki… po prostu – na tej ikonie nie ma Abrahama, Sary, domowników … nie ma w domu gospodarzy, do których Bóg przychodzi w gościnę … czyżby o namalowaniu tych postaci Rublow zapomniał …

Ten pozorny brak gospodarzy jest praktycznie wielkim przesłaniem, zadaniem dla nas, abyśmy my stali się gospodarzami, do których pragnie przyjść Bóg..

Każdy z nas ma być Abrahamem, Sarą, sługami z ich domu…, bo wszyscy mamy być gospodarzami, u których pragnie się zatrzymać Bóg.

Bóg przychodzi w gościnę do człowieka. I nie wypada, abyśmy opuścili gości, zostawili ich samych i poszli do innych rozmaitych posług.

Bóg przychodzi do nas z miłością. To On nas obdarowuje. Przynosi nam dobrą nowinę i udziela dobra, którego częstokroć nie umiemy sobie wyobrazić. Jedynie, czego oczekuje od nas, to naszego otwarcia się na jego obecność, na jego Słowo.  Amen!

p/p